Spalem 12 godzin, a moze wiecej:) Jaka byla moja kwartira? Jezeli czytaja to ludzie mlodsi, to proponuje, zeby spytali swoich rodzicow, jak mieszkali ich rodzice, odjeli 1 gwiazdke i powinnismy sie zblizyc do wlasciwej perspektywy. Dla mnie najwazniejszy byl prysznic i lozko, a reszta to dekoracje.
Oczywiscie od razu podlaczylem wszystkie urzadzenia jakie mialem do pradu, by po 20 minutach spowodowac jakas awarie i pozbawic sie tym samym swiatla. I tak bylem zmeczony, wiec z czytania nici.
Rano ucialem sobie pogawedke z moim gospodarzem - 27-letni Ormianinem, ktorego imienia nie pamietam.
Najpierw spytal sie mnie czy podobaja mi sie ormianskie miasta. Zaczalem sie jakac i w koncu powiedzialem, ze Dilijan to najladniejsze jakie do tej pory widzialem w Armenii (co akurat bylo prawda).
Potem moj rozmowca pochwalil sie, ze Armenia jako pierwsza uczynila chrzescijanstwo panstwowa religia (301 r. n.e.). Pokiwalem glowa z uznaniem. To dosc zabawne, bo dzis Armenia jest tak religijna jak Norwegia. Nie widzialem zadnych oznak religijnosci przez te pare dni, a przejezdzalem przez wsie takze w niedziele. Monastyry zostaly przerobione na osrodki muzealne, a innych kosciolow nie widac. Wplyw kumunistycznej ideologii okazal sie zatem bardzo silny. Tak na marginesie do dzis wystepuje tu silna nostalgia za dawna epoka.
Potem standardowo byla rozmowa o Turcji i pogromach ludnosci ormianskiej z 1915 r., gdzie wedlug statystyk ormianskich zginelo okolo 1 mln ludzi. Turcy do dzis nie przyznaja sie do ludobojstwa, tlumaczac sie wojna. Moj przyjaciel byl przygotowany do rozmowy i po trzykrosc powtarzal slowo "genocide", czyli ludobojstwo wlasnie.
W koncu wyjechalem. Pierwsze 40 km poszlo gladko, bo z gorki. Nastepne 60, az do granicy jednak to byla meczarnia. Raz, ze sporo podjazdow, a dwa, ze choroba calkowicie nie odpuscila. Towarzyszyla mi biegunka. I kiedy robilo sie stromo, musialem w tym samym tempie sie nawadniac co wyprozniac. Porazka!
W jednej wsi podjezdzal ze mna mlody chlopak, Dawid. Moje nijakie imie szybko zamienil na jakiegos Maxa. Widac lepiej mu pasowalo do stereotypu turysty z Zachodu. Nie byl zbyt rozmowny i na wszystkie moje pytania odpowiadal "da". Jechalismy wiec w milczeniu. Kiedy wjechalismy na gorke, pozegnal sie grzecznie i powiedzial "da"-svidania. A ja pojechalem "da"-lej, "da" granicy!
Po stronie armenskiej: kolejki i nerwowka, a po stronie gruzinskiej pelny luz. Witam sie i daje urzednikowi swoj paszport, a ten patrzy na niego i pyta sie: czemu nie mowisz "Dzien Dobry", skoro jestes z Polski?! I rechocze, stawiajac pieczatke.
Nie mialem ochoty na zarty bo mnie potrzeby fizjologiczne wzywaly, wiec polecialem szybko do kibelka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz