Winterson

"There are times when it will go so wrong that
you will barely be alive, and times when you realise that
being barely alive, on your own terms, is better than
living a bloated half-life on someone else`s terms
"

Jeanette Winterson

wtorek, 5 czerwca 2012

W strone granicy


 Spalem 12 godzin, a moze wiecej:) Jaka byla moja kwartira? Jezeli czytaja to ludzie mlodsi, to proponuje, zeby spytali swoich rodzicow, jak mieszkali ich rodzice, odjeli 1 gwiazdke i powinnismy sie zblizyc do wlasciwej perspektywy. Dla mnie najwazniejszy byl prysznic i lozko, a reszta to dekoracje.
Oczywiscie od razu podlaczylem wszystkie urzadzenia jakie mialem do pradu, by po 20 minutach spowodowac jakas awarie i pozbawic sie tym samym swiatla. I tak bylem zmeczony, wiec z czytania nici.
Rano ucialem sobie pogawedke z moim gospodarzem - 27-letni Ormianinem, ktorego imienia nie pamietam.
Najpierw spytal sie mnie czy podobaja mi sie ormianskie miasta. Zaczalem sie jakac i w koncu powiedzialem, ze Dilijan to najladniejsze jakie do tej pory widzialem w Armenii (co akurat bylo prawda).
Potem moj rozmowca pochwalil sie, ze Armenia jako pierwsza uczynila chrzescijanstwo panstwowa religia (301 r. n.e.). Pokiwalem glowa z uznaniem. To dosc zabawne, bo dzis Armenia jest tak religijna jak Norwegia. Nie widzialem zadnych oznak religijnosci przez te pare dni, a przejezdzalem przez wsie takze w niedziele. Monastyry zostaly przerobione na osrodki muzealne, a innych kosciolow nie widac. Wplyw kumunistycznej ideologii okazal sie zatem bardzo silny. Tak na marginesie do dzis wystepuje tu silna nostalgia za dawna epoka.
Potem standardowo byla rozmowa o Turcji i pogromach ludnosci ormianskiej z 1915 r., gdzie wedlug statystyk ormianskich zginelo okolo 1 mln ludzi. Turcy do dzis nie przyznaja sie do ludobojstwa, tlumaczac sie wojna. Moj przyjaciel byl przygotowany do rozmowy i po trzykrosc powtarzal slowo "genocide", czyli ludobojstwo wlasnie.
W koncu wyjechalem. Pierwsze 40 km poszlo gladko, bo z gorki. Nastepne 60, az do granicy jednak to byla meczarnia. Raz, ze sporo podjazdow, a dwa, ze choroba calkowicie nie odpuscila. Towarzyszyla mi biegunka. I kiedy robilo sie stromo, musialem w tym samym tempie sie nawadniac co wyprozniac. Porazka!
W jednej wsi podjezdzal ze mna mlody chlopak, Dawid. Moje nijakie imie szybko zamienil na jakiegos Maxa. Widac lepiej mu pasowalo do stereotypu turysty z Zachodu. Nie byl zbyt rozmowny i na wszystkie moje pytania odpowiadal "da". Jechalismy wiec w milczeniu. Kiedy wjechalismy na gorke, pozegnal sie grzecznie i powiedzial "da"-svidania. A ja pojechalem "da"-lej, "da" granicy!
Po stronie armenskiej: kolejki i nerwowka, a po stronie gruzinskiej pelny luz. Witam sie i daje urzednikowi swoj paszport, a ten patrzy na niego i pyta sie: czemu nie mowisz "Dzien Dobry", skoro jestes z Polski?! I rechocze, stawiajac pieczatke.
Nie mialem ochoty na zarty bo mnie potrzeby fizjologiczne wzywaly, wiec polecialem szybko do kibelka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz