Tego typu kryzysy sa czyms normalnym podczas takiej wyprawy. U mnie pojawiaja sie, z reguly na poczatku drugiego tygodnia, kiedy pierwsze wrazenia opadaja i czlowiek musi zmierzyc sie z rutyna jazdy i ciaglego rozkladania namiotu. Jesli dodatkowo pojawiaja sie utrudnienia zwiazane z jazda, poziom nastroju systematycznie spada.
Gadam czasami do siebie, ale glownie od rzeczy.
Wprowadzilem poza tym korekte trasy.

Decyzje podejmowalem na raty. Wczoraj wyjechalem z Tbilisi, kierujac sie na polnoc do Tianeti. Odcinek okolo 70km. Droga glownie pod gore i co sie okazalo w duzej czesci gruntowa. A potem bylo juz tylko gorzej, bo dalej z Tianeti prowadzila droga kamienisto-szutrowa.

Bylem jednak w kiepskim nastroju i perspektywa tulania sie przez 2-3 dni po tym drogach w pojedynke po prostu mi zbrzydla. I kiedy okazalo sie, ze nie dotre do Pankisi tego samego dnia (chcialem tam nocowac), zrezygnowalem.
W tej chwili jestem nad Tbilisi i bede sie kierowal na Gori, a dalej do Svaneti.
Koncze, bo ida krowy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz