
Trasa do Ankary nie byla ani ciekawa ani przyjemna. Ponad 200 kılometrow dlugıch prostych odcinkow, ktore miejscami oniesmielaly, a miejscami frustrowaly z powody przeciwnego wiatru. Dlatego tez postanowilem skorzystac ze stopa. Raz, znowu spontanicznie, zabral mnie jakis facet, ktoremu najwidoczniej nudzilo sie, bo jechal az do Antalii. Dla niewtajemniczonych: to turecki kurort na poludniu, ktory polecaja mi prawie wszyscy napotkani Turcy. I tak przejechalem pierwsze 60 km.Tego dnia mialem dosc ciezka noc z powodu silnego wiatru, ktory znowu wprawıl moj namiot w silne wibracje. Tym razem jednak bylem lepiej przygotowany, gdyz rozlozylem go wrecz podrecznikowo, ustawıajac tylem do linii wiatru i zuzuwajac wszystkie sledzie. Kolo 24 musialem jednak troche poczytac bo nıe dalo sie spac.


Drugiego dnia pojawila sie niespodziewanie atrakcja w postaci jeziora
Tuz, ktorego zasolenie jest tak duze, ze jego czesc stala sie salarem,
wygladajacym z daleka jak lodowısko. Pojezdzılem po nim troche rowerem,
zrobilem kılka zdjec i ruszylem dalej. Drugiego stopa zaproponowalem
sam. Stal bus przy drodze wiec spytalem sie panow czy jada do Ankary i
czy mnie zabiora. Zgodzili sie i po 90 km bylem w Ankarze. Nie mialem
zamiaru wjezdzac do stolicy, ale jeden z panow zaproponowal mı nocleg,
wiec sie zgodzilem. Nie bylo to jednak takie proste. Myslalem, ze
pojedziemy od razu do jego mieszkania, ale okazalo sie, ze on idzie
najpierw na jakis mecz. No wiec on pojechal metrem, a ja rowerem przez
centrum do tego boiska. Wygladalem dosc dziwacznie na tle tych tlumow.
Jak Indianin w Paryzu. Wszyscy czysci, wyperfumowani, wystrojeni, pelen
lans, jak to w stolicy. A ja zarosniety, przepocony z zasolona czapka i
koszulka, w krotkich getrach i butach spd.

Znalazlem w koncu to
boısko, ale okazalo sie, ze mecz zaczyna sie za godzine. Ide wiec cos
zjesc. A jest w czym wybierac, wszystko neci i kusi. Na prowincji byl
problem z dostaniem wielu rzeczy, a tu wszystko pod reka i ludzie mowia
po angielsku. Czulem sie troche jak zolnierz na przepustce. Byly wıec
lody, szejki, frytki, jakies wegetarianskie kebaby itd. Po jakims czasie
wrocilem na boisko. Pogralem z chlopakami z 15 mın, zeby ım pokazac,
jak sie gra, bo sie smielı, ze Polska tak szybko odpadla z mıstrzostw i
wzialem prysznic przy stadionie.

Czas jakos lecial. Problem w
tym, ze moj gospodarz mieszkal jakies 8 km od boiska i czekala mnie
jeszcze jazda do jego mieszkania. Tak wiec w godzinach wieczornych 22-23
jezdzilem po Ankarze, wspinajac sie na jakies osiedle, polozone tak
wysoko, ze musialem zsiadac z roweru. Na szczescie znalazlem zapisany na
karteczce adres i wszystko skonczylo sie dobrze. Byl wlasny pokoj z
lozkiem, a rano sniadanie, wiec w sumie bilans pozytywny.

Moj
gospodarz, Abbas, okazal sie Kurdem. Widac jest wsrod Kurdow jakas
zaprogramowana solidarnosc z obcymi. Sami nie do koncu czuja sie jak u
siebie w domu, wiec sa bardziej otwarci na obcych.
Poza tym Ankara
nie zrobila na mnie, jak przypuszczalem wczesniej, jakiegos
przytlaczajacego wrazenia. Wprost przeciwnie, calkiem fajne mıasto. Choc
raczej nie na przejazdzkı rowerowe:)
24. albo nawet 23. czerwca bede w Istanbule, gdzie robie 1 dzien przerwy. Nocleg mam juz zarezerwowany.
Marcın: jak tam, bilet juz jest?
Melduje sie! Bilet zarezerwowany! 30 wylot,1 lipiec godz.10 Saloniki ... licze na powitanie i oklaski na lotnisku,w koncu bede mial troche km za soba ;P
OdpowiedzUsuń