Winterson

"There are times when it will go so wrong that
you will barely be alive, and times when you realise that
being barely alive, on your own terms, is better than
living a bloated half-life on someone else`s terms
"

Jeanette Winterson

piątek, 17 lutego 2012

Moje Jakuszyce

Poniżej, krótki tekst przygotowany dla lokalnej gazety.
Narty biegowe w Polsce do niedawna były dyscypliną niszową. Dzięki Justynie Kowalczyk i jej niezwykłej rywalizacji z Marit Bjørgen, sport ten zyskuje coraz bardziej na popularności. Polska jednak to nie Norwegia. I nie mam tu na myśli wyłącznie estymy z jaką Skandynawowie darzą biegówki , które w Norwegii są sportem narodowym, ale warunki do jazdy. Pogoda zimą bywa u nas kapryśna. Albo brakuje śniegu albo temperatura jest nieodpowiednia.  Poza tym, nie licząc kilku pasjonatów, ciągle brakuje odpowiednio przygotowanych tras.
Jest jednak takie miejsce w Polsce, które stanowi wyjątek od tej reguły. Jakuszyce, bo  o nich mowa, to miejscowość leżąca w górach Izerskich, które są najdalej na zachód wysuniętym pasmem  Sudetów. Od wschodu graniczą one z Karkonoszami, w których z kolei leży Szklarska Poręba, znana chyba wszystkim amatorom nart zjazdowych. Góry Izerskie swoją wyjątkowość zawdzięczają specyficznemu mikroklimatowi, który czyni to miejsce jednym z najzimniejszych i najbardziej obfitych w śnieg w Polsce. Jeśli dodamy do tego piękną, dziewiczą przyrodę i profesjonalnie przygotowane trasy biegowe,  to wyjdzie nam prawdziwe śniegowe eldorado, które utrzymuje się nawet do późnej wiosny.
Tydzień przed Kowalczyk i Bjørgen, które po raz pierwszy będą rywalizowały w ramach pucharu świata w Polsce, wybrałem się do tego raju, by zweryfikować moje wygórowane oczekiwania. Rezultat był taki, że nie dość, że się nie rozczarowałem, to w dodatku się zakochałem, co gorsze, miłością romantyczną. Taką od pierwszego wrażenia, bez umiaru, zmysłową, burzliwą i szaloną. Taką, o jakiej śpiewa się w tandetnych piosenkach, których przesłanie można streścić w angielskich słowach „babe, I can’t live without you”.
Wszystko przez to, że byłem za krótko i jedynie trzy dni mogłem sobie pozwolić na celebrację tego wspaniałego cudu natury. Wyjaśnijmy sobie od razu, że tytułując ten tekst „moje Jakuszyce”, daleki jestem od myślenia w kategoriach posiadania. Przyrody, jak wszystkiego co cenne, nie można w istocie posiadać, choć można ją zniszczyć.  Nie oznacza to jednak, że Jakuszyce są niczyje. Dzięki Stowarzyszeniu Bieg Piastów, które co roku organizuje słynny wyścig oraz miastu Szklarska Poręba mamy do dyspozycji kilkadziesiąt kilometrów profesjonalnie przygotowanych tras i następne tyle do samodzielnych wycieczek pod narty śladowe czy back country. Żadnego problemu nie ma też z wypożyczeniem sprzętu, którego cena za dzień wynosi średnio 30 zł. Reszta jest za darmo.
Trasy biegowe w Jakuszycach oferują warunki do jazdy zarówno dla amatorów jak i profesjonalistów. Usatysfakcjonowani będą tu zarówno biegający klasykiem jak i łyżwą, gdyż drogi są codziennie ratrakowane. Różnią się one poziomem trudności, który głównie wyznacza wysokość, sięgająca czasami do 1000 metrów. Nie jest to jednak problem, gdyż wszystkie szlaki są ze sobą połączone, tworząc pętle w kształcie listka kończyny, co pozwala na przejazd zgodnie z własnymi możliwościami. Co kilka kilometrów, poza tym, znajdują się przytulne schroniska, w których można odpocząć po biegu, popijając czekoladę, piwo albo zjeść coś ciepłego. Odradzam jednak zamawiania wszystkiego naraz, bo możemy stracić ochotę na powrót. Ja zamówiłem czekoladę, kolę  i naleśnik wielkości piłki nożnej, a skutkiem były duszności i zawroty głowy.
Chatka Górzystów (jedyny dom ocalały z dawnej osady Gross-Iser), bo o tym schronisku mowa, stanowi moim zdaniem jeden z najbardziej atrakcyjnych wariantów trasy. Pierwsza część biegnie popularnym odcinkiem z Polany Jakuszyckiej do Orle w towarzystwie typowych dla tego terenu świerków, a druga przecina otwartą przestrzenią aż do ośrodka, a potem idzie lasem do popularnego „Rozdroża”. Działa tu ta sama zasada co wszędzie: dobro rzadkie kosztuje więcej. Jeżeli wiec cenimy spokój i samotność, powinniśmy wybierać punkty dalej wysunięte, które wprawdzie wymagają więcej energii i czasu, ale rekompensują nasz wkład z nawiązką. Czyste powietrze, świeży, soczysty śnieg na trasie i drzewach, słońce prześlizgujące się przez gałęzie, urokliwe wąwozy i zjazdy tworzą niesamowity klimat, który nie jest w stanie zniszczyć nawet dotkliwy mróz.
Jakuszyce polecam wszystkim. Amatorom nart z zacięciem sportowym. Wędrowcom, kochającym przyrodę i fotografię czy rodzinom z dziećmi. Osobiście podziwiałem naszą sąsiadkę z Czech, która ciągnęła swoje potomstwo w przyczepce rowerowej wyposażonej w płozy. Radziła sobie przy tym lepiej niż niejeden biegacz solo.
Jakuszyce polecam wszystkim, bo są moje i Twoje, nawet  Bjørgen.


























niedziela, 5 lutego 2012

Bieg Sasinów

Cyclo-mania to choroba czterosezonowa, a to oznacza, że wymaga leczenia także zimą:) Na szczęście znalazłem dobrą alternatywę dla roweru. Narty biegowe! Poprzednia zima, jak i ta, choc z opoznieniem nieco, sprzyja wycieczkom narciarskim na Mazurach. Poniżej zdjęcia z Biegu Sasionów, organizowanego w okolicach Wzgórz Dylewskich.















Super impreza!