Udalo sie, po 16 godzinach jazdy samochodem, dotarlismy na miejsce, do uroczej miesciny w Austrii, Nassereith. Nie obylo sie bez wpadki, z Arturem nie dogadalismy sie co do terminy wyjazdu i musielismy go sciagac z treningu. Na szczescie sie zebral w godzinke i z malym opoznieniem wyruszylismy w strone granicy. Po drodze niestety trafilismy na korki i przeciagnelo sie dluzej niz oczekiwalismy.
Pogoda jest super, swieci sloneczko i z tego co widzialem jest sporo miejsc na kemping, wiec mimo ze kreci sie nam w glowkach, to nastroje mamy dobre.
W tej chwili pijemy kawke z Susan, 60 letnia Angielka, ktora jezdzi rowerem prawdopodobnie wiecej niz my i nasmiewa sie z Austriakow w jej wieku, ktorzy uzywaja e(lectricity)-bikow.
Pogoda jest super, swieci sloneczko i z tego co widzialem jest sporo miejsc na kemping, wiec mimo ze kreci sie nam w glowkach, to nastroje mamy dobre.
W tej chwili pijemy kawke z Susan, 60 letnia Angielka, ktora jezdzi rowerem prawdopodobnie wiecej niz my i nasmiewa sie z Austriakow w jej wieku, ktorzy uzywaja e(lectricity)-bikow.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz