Poranek zaczelismy od przeleczy, niby nie duzej, bo 1500 m., ale podjazd zaczal sie nisko i musielismy jechac pod gore wiele kilometrów. Swoją drogą te anonimowe podjazdy bywaja wredniejsze niz przelecze, którymi zawsze mozna sie pochwalic niczym medalem kolarskim, a tu cicha, cięzka praca, bez glorii i chwały. W końcu dojechaliśmy do slynnego kurortu Chamonix, pękającego w szwach od turystów. Mont Blanc, czyli Biała Góra, robi naprawde wrażenie. To punkt zwrotny na naszej trasie, gdyz od tego miejsca zjezdzamy na dol.
Zanim odnalezlismy właściwą drogę kluczylismy żeby ominąc masyw. Nocleg mielismy na trawiastym dachu toalety przy malym parkingu. Fajne miejsce: dostep do wody i bezpiecznie. Panowie maja wysokie wymagania co do higieny. codziennie musi byc kapiel i przeprane gatki, bo inaczej koniec swiata. Dystans dnia 125 km.
Zanim odnalezlismy właściwą drogę kluczylismy żeby ominąc masyw. Nocleg mielismy na trawiastym dachu toalety przy malym parkingu. Fajne miejsce: dostep do wody i bezpiecznie. Panowie maja wysokie wymagania co do higieny. codziennie musi byc kapiel i przeprane gatki, bo inaczej koniec swiata. Dystans dnia 125 km.
Nauka nie poszła w las, czyste gatki to podstawa podczas gościnnego noclegu ;)
OdpowiedzUsuń