Winterson

"There are times when it will go so wrong that
you will barely be alive, and times when you realise that
being barely alive, on your own terms, is better than
living a bloated half-life on someone else`s terms
"

Jeanette Winterson

piątek, 12 lipca 2013

Vive la France

Furke zdobylismy juz wszyscy, tradycyjnie, czyli wjezdzajac. Marcin nauczyl sie nowej techniki i zaczal wjezdzac bardziej agresywnie, z wieksza iloscia odpoczynkow. Ja natomiast zdecydowalem sie wjechac za jednym razem. To znaczy na poczatku nie mialen takiego zamiaru, ale, ze czulem sie dobrze, to jakos poszlo. Na gorze znowu snieg i chlodno. Za dnia mamy temperatury okolo 30 stopni., na przeleczy 13. Potem zjazd i znowu ucieczka przed deszczem. Po drodze zobaczylismy male jeziorko i klamka zapadla, rozbijamy sie. Juz zaczelo kropic, kiedy wparowalismy namydleni do zimnego jeziora. A potem szybko cos do jedzenia i od razu do namiotu, bo deszcz sie rozkrecil. I byloby perfekcyjnie, gdyby nie poranny psikus, jaki zrobily nam gangsterki-nastolatki, ktore powyjmowaly nam wszystkie sledzie z namiotow.
Kolejny dzien okazal sie duzo lzejszy. Zjechalismy z gor i mielismy odcinek mozna powiedziec tranzytowy, w miare plaski i bez wiekszych przeszkod. W poludnie bylo jednak bardzo goraco, dlatego szukalismy roznych sposobow na ochlode. Raz byla rzeka, ale za zimna, raz fontanna, ale za mala, az w koncu pojawilo sie piekne, turkusowe  jeziorko w Sierre, nad ktoryn zrobilismy sobie dluzsza przerwe. W tezn sposob wjechalismy do francuskiej czesci Szwajcarii, gdzie od razu zaczely sie problemy z jezykiem. Dzien zakonczylismy na fajnym parkingu pod Martigny. dystanse z poprzednich dni: 47 km, 102 km, 108 km, 125 km.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz