Nasza robota we Wloszech polega na szybkim dostaniu sie do jezior na polnocy, a pozniej do dwoch ostatnich przeleczy. Nasz plan realizujemy uruchomiajac pociag. Jedziemy na cztery zmiany, odpoczynek i od nowa. Potem wymiotujemy i zjezdzamy na kemping:) Z tym ostatnim we Wloszech nie jest latwo. Wczoraj trochę się najeździlismy, żeby coś znaleźć i wkońcu się udalo na boisku piłkarskim. Byloby perfekcyjnie gdyby nie burza w nocy. Pociag grzeje naprawde rowno, dystans z wczoraj 162 km.
Kemping był zaplanowany nad lago Maggiore. I rzeczywiście udało się. Rozbijamy sie na przystani. Kapiel, gotowanie, piwko, gadka-szmatka, a potem spac. Az nagle pojawia sie jakis mezczyzna w samochodzie i oznajmia, ze musimy sie zbierac, bo tu nie wolno sie rozbijac. Mozecie sobie wyobrazic nasze samopoczucie kiedy paradowaliśmy ze wszystkimi gratami w nocy na rowerze. Na szczescie pokazano nam alternatywna miejscówke i wszystko skonczylo sie dobrze, choc nieco późno:)
PS. Pozdrowienia dla Wiktorii, Daniela i Tanii od Artura.
Kemping był zaplanowany nad lago Maggiore. I rzeczywiście udało się. Rozbijamy sie na przystani. Kapiel, gotowanie, piwko, gadka-szmatka, a potem spac. Az nagle pojawia sie jakis mezczyzna w samochodzie i oznajmia, ze musimy sie zbierac, bo tu nie wolno sie rozbijac. Mozecie sobie wyobrazic nasze samopoczucie kiedy paradowaliśmy ze wszystkimi gratami w nocy na rowerze. Na szczescie pokazano nam alternatywna miejscówke i wszystko skonczylo sie dobrze, choc nieco późno:)
PS. Pozdrowienia dla Wiktorii, Daniela i Tanii od Artura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz