Winterson

"There are times when it will go so wrong that
you will barely be alive, and times when you realise that
being barely alive, on your own terms, is better than
living a bloated half-life on someone else`s terms
"

Jeanette Winterson

środa, 27 lipca 2011

Na polnoc

Pierwszego dnia mialem mały kryzys spowodowany chyba kontaktem z cywilizacja, kiepska pogoda i ogólnym zmęczeniem. Zrobiłem więc tylko 120 km. Drugi dzień był lepszy, bo przebyty dystans wyniósł 133 km. W ten sposób dojechalem do Grong, co oznacza że zdecydowałem się w końcu na nr. 6. I w sumie jestem zadowolony bo jest tu relatywnie mały ruch i w ogóle nie przypomina to autostrady. W ten sposób poza tym zyskam 1 dzień i zaoszczędze cierpliwości i pieniędzy na promach. Jedyny problem to lewy achilles, który chyba próbuje coś powiedzieć.Jest coś patetycznego w tej mojej jeździe na północ. Ta niebotyczna odległość, te wszystkie góry, lasy, rzeki, jeziora, wprowadza mnie w szczególny nastrój, powagi i kontemplacji. Jeśli dodatkowo słucha się nastrojowej muzyki, a tej mam sporo w telefonie, naprawdę można się wzruszyć. Tylko tir jest w stanie wyprowadzić cię z tego blogiego stanu.;)Po drodze spotkalem rowerzyste z Austrii. Mial z 60 lat i gebe usmiechnieta od ucha do ucha. Pytam sie go skad wraca. Odpowiada, ze z Nordkappu, a potem dodaje, ze jego trasa wynosi 8700 km!. Mowie mu, ze jest wariat. Kiwa pojednawczo glowa, po czym rzuca, ze to jego 3 raz w Norwegii!

Jestem w Mosjoen. Wczaraj zrobiłem 165 km. Dziś pewnie podobnie. Jutro wieczorem bedę już na Lofotach, gdzie będzie na mnie czekał Michael. Zapowiada się super weekend bo ma być dobra pogoda.
Dwa ostatnie dni okazały sie wyjatkowo ciezkie ze wzgledu na dystans, ktory musialem pokonac. Najpierw bylo 185 km, a potem do Bodo 195 km! To wiecej niz myslalem, wiec kiedy dojechalem do portu, bylem prawie pijany i totalnie wyczerpany. Pomimo tego szczesliwy, ze w koncu sie jednak udalo.
Podsumowujac te trase, chcialbym jednak podkreslic pozytywne wrazenia z "6". Po pierwsze nie bylo wcale tak duzo samochodow jak myslalem. Po drugie trasa byla miejscami bardzo malownicza, zwlaszcza w drugiej czesci. Po trzecie wreszcie nie ma tam zadnego problemu z biwakowaniem na dziko. Kazdego dnia bralem kapiel w czystej jak lza rzece, na milej polance. Tak wiec jestem w sumie zadowolony z mojej decyzji. Tym bardziej, ze umozliwila mi ona dogonienie Michaela a w dalszej czesci wspolna podroz az do Nordkappu.

2 komentarze:

  1. No to przyspieszyles widze, pewnie to dzieki kontemplacji :) ... teraz juz z gorki he. A u nas World Tour deszczowo,zero slonca, no ale to Polska nie Norwegia.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Uzależniłem się od roweru" - pisze o sobie Marcin Punpur.
    Dzisiaj ukazał się wywiad z tobą w Gazecie Ostródzkiej :) Wyluzowany gość, który jedzie sobie na Nordkapp, ale ma świadomość czekających trudności :)
    Szanuj Achillesy!!! Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń