Po obfitym sniadaniu i wyjatkowo leniwym poranku kierujemy sie do Husaviku, ktory od naszego obozowiska lezy raptem 66 km. W Husaviku czeka na nas Rafał i Renia, u których zamierzamy zostac 1 dzien, odpoczywajac nieco od siodelka i pedalowania.
Jedzie sie bardzo dobrze. Droga asfaltowa i z gorki.
Na miejscu jestesmy po 15 i bez problemow trafiamy do Rafala, bo Husavik, nawet jak na trzecie pod wzgledem wielkosci miasto w Islandii, jest niewielkich rozmiarow (raptem 3 tys mieszkancow).
Miasto polozone w przepieknej zatoce na tle malowniczych gor.
Zastanawiamy sie czy skorzystac z atrakcji ogladania wielorybow, ale cena troche odstrasza, bo koszt takiej przyjemnosci to okolo 50 euro.
Rafal przyrzadza nam tutejszy przysmak, smaczna rybka, lupacz albo plamniak. Prawdziwy cieply posilek od ponad 10 dni, smakuje wybornie...
Pozniej jemy obfita kolacje i korzystamy z komfortu cieplego mieszkania.
Małe sprostowanie - wpisałeś trzecie, a jest podobno szóste co do wielkości :) Ale co fakt to fakt - miasta tutaj są niewielkie, w sumie nie ma co się dziwić jak na tylu mieszkańców w ogóle.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło i niech Islandzka pogoda NIE będzie z wami! Proponuję coś z równika hehe :D::D
No to glupoty wypisuje, ale to jest tak jak sie pisze bloga podczas piwkowania. pzdr
OdpowiedzUsuńHehehe - no fakt, ale najważniejsze, że czuwam - wiesz - szpecem nie jestem, ale co nieco dopomóc mogę, na tyle ile sam zasłyszę lub przeczytam :)
OdpowiedzUsuń