Winterson

"There are times when it will go so wrong that
you will barely be alive, and times when you realise that
being barely alive, on your own terms, is better than
living a bloated half-life on someone else`s terms
"

Jeanette Winterson

sobota, 14 sierpnia 2010

Dlugi weekend


W miedzyczasie okazalo sie, ze powstal nam zapas kilku wolnych dni. Gdyby nie Tomek, musielibysmy koczowac gdzies pod Reykjavikiem. A tak, dzieki goscinnosci Tomka, oddajemy sie proznowaniu i leniuchowaniu w cieplym i przyjemnym domku.
Wczoraj bylismy na basenie. I tu zaskoczenie. Cena biletu ksztaltuje sie w granicach 8 zl za caly dzien! Nie do wiary, to cena bochenka chleba na Islandii i taniej niz w Polsce.
Basen poza tym nie byle jaki, bo z plywalnia 50 metrow, zjezdzalnia, salna i mnostwem malych jacuzzi z goraca woda. W dodatku na poczatku bylo doslownie kilka osob, wiec mielismy caly obiekt tylko dla siebie. W glowie sie kreci od takiego luksusu.
Wieczorem Tomek zorganizowal grila, ktory przerodzil sie w wielka uczte. Zapchalismy sie co niemiara, bylo mieso, rybka, warzywne szaszlyczki i kartofelki z maselkiem. Byla tez oczywiscie ognista woda, jak to u Tomka.
Nastepnego dnia wybralismy sie do stolicy (51km). Reykjavik nas troche rozczarowal. Niewiele tam atrakcji, jakas katedra, rekonstrukcja statku Vikingow i cos tam jeszcze... Nuda!
Generalnie miasta na Islandii nie porazaja pieknem. Sa z reguly ladnie polozone, w zatoce, na tle gor, ale infrastruktura i zabudowa zaprojektowane sa by byc przede wszystkim funkcjonalne.
My jednak nie przyjechalismy tu by zwiedzac muzea i pomniki, ale podziwiac dzika przyrode. I tu pelna satysfkacja.
Jutro zostalo nam sie spakowac i w poniedzialek rano ruszamy na lotnisko, do Keflaviku. Miejmy nadzieje, ze przetrwamy kolejnego grila;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz