Rano okazalo sie, ze nie rozbilismy sie niedaleko parku, lecz w parku, o czym powiadomil nas jeden ze straznikow. Na szczescie dal nam tylko upomnienie i wszystko rozeszlo sie po kosciach.
Do domu Tomka pozostalo nam 70 km, wiec zebralismy sie i szybko wyruszylismy w ostatni odcinek naszej drogi.
Wrocil deszcz, to chyba magia poludnia, gdzie zawsze pada wiecej. A moze pewien zbieg okolicznosci, bo zaczalem na dobre czytac ksiazke Jagielskiego pod prowokacyjnie brzmiacym na Islandii tytule Modlitwa o deszcz. Rzecz dotyczy Afganistanu rzadzonego p
W kazdym badz razie wrocil deszcz i na drodze zrobilo sie nieprzyjemnie.
W okolicach Reykjaviku straszny ruch. Mnostwo samochodow i kiepskie oznakowanie. Dla kogos, kto jeszcze 2 dni temu byl na pustyni z pewnoscia lekki szok.
Wreszcie dotarlismy jednak do Tomka, a tu kapiel, golenie (wygladelem jak Tom Hanks z Cast Away) i cieply posilek. A pod wieczor, jak to u Tomka, male co nieco na rozgrzanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz