Biore telefon do reki i wszystko staje sie jasne. Nie przestawilem czasu na islandzki! Nie bylo po prostu takiej potrzeby. Zawsze odejmowalem te dwie godziny.
W kazdym badz razie wstalismy o 5 rano. Lukasz znowu przeklina i mowi, ze niezle go zalatwilem;)
Z Godafoss ruszylismy do Akureyri. Droga bardzo malownicza, polozona miedzy gorami. 50 kilometrowy odcinek do tego drugiego pod wzgledem wilekosci miasta na Islandii, zwanego
tez stolica polnocy, zajal nam okolo 3 godzin. To calkiem sporo, ale trafilismy na dlugi podjazd, a poza tym bylismy nieco niewyspani;)
Miasto spore, oczywiscie jak na Islandie (20 tys), ale dosc zwyczajne, wiec po zrobieniu zapasow na interior i drobnym relaksie przy kawie w przyjemnej kawiarence ruszamy dalej.
Nasz nastepnym cel to miasto Varmhalid, z ktorego zjezdzamy w dol, na poludnie.
W zasadzie zaczynamy ostatni etap naszej podrozy. Trasa F35, przez Kjolur, Gulfoss i Geysir. A potem Reykjavik i powrot do Tomka.
Wieczorem rozbilismy sie na pieknej polanie miedzy gorami.
Przebyty dystans: 95 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz