Winterson

"There are times when it will go so wrong that
you will barely be alive, and times when you realise that
being barely alive, on your own terms, is better than
living a bloated half-life on someone else`s terms
"

Jeanette Winterson

piątek, 20 lipca 2012

Dolomity

Ostatni etap podrozy przebiegal przez Wlochy. Pierwsze dwa dni zabralo nam dotarcie do podnoza Dolomit, a trzeci dzien poswiecilismy na ich pokonanie. Wszystkie noclegi mielismy bardzo udane, gdyz za kazdym razem spalismy na ladnej lace przy domach. Ostatni kemping natomiast byl juz w Dolomitach z widokiem na szczyty i czysta choc lodowata rzeke. No i zostalismy przyjeci w starym dobrym stylu. To znaczy, kiedy sie przedstawilismy i pochwalilismy licznikami, ofiarowano nam cos do jedzenia i piwo. Wspaniale zakonczenie prawie dwumiesiecznego biwakowania!
Dolomity sa naprawde piekne, a miasteczka w nich polozone czyste i dopieszczone jak te w Szwajcarii. Jedyny mankament to wysokie ceny i spory ruch na drogach, wydawaloby sie trudno dostepnych, bo polozonych w koncu w gorach. Po drodze widzielismy diesiatki kolarzy, w wiekszosci na lekkich (i z pewnoscia drogich) rowerach szosowych. Do pokonania mielismy kilka przeleczy w tym slynna Val Gardene, ktora jest polozona na 2121 metrow. A potem dlugi zjazd (ponad 30 km), az do Klausen, gdzie mielismy zarezerowany nocleg u znajomego, ktorego poznalem na wyprawie w Norwegii. Co prawda nie bylo go tego dnia, ale bez problemu zainstalowalismy sie u jego rodzicow.
I tak zakonczyl sie nasz ostatni dzien pedalowania. Po prawie dwoch miesiacach jazdy i ponad 6 tys. km odczuwalem zmeczenie zarowno fizyczne jak i psychiczne, tym bardziej ze ostatnie dni byly dosc wymagajace z dzienna srednia 150 km.
W Klausen spedzilismy dwa dni, glownie leniuchujac. Pospalismy, podjedlismy, poplywalismy w miejscowym basenie, a wieczorem pospacerowalismy po starym miescie, ktore uchodzi za najpiekniejsze w calych Wloszech.
Co ciekawe, choc ciagle formalnie jestesmy we Wloszech, czujemy sie jak w innym kraju. Wszyscy mowia po niemiecku i panuje tu niemiecki porzadek, ktory kontrastuje nieco z wloskim temperamentem. Jestesmy w koncu w centrum poludniowego Tyrolu, ktory nie bez powodu stanowi autonomiczna prowincje Wloch.

















3 komentarze:

  1. Brakowało tych wszystkich zdjęć.Ożyło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choroba ta jest do tego zaraźliwa ;) Natchniona blogiem wybrałam się wczoraj rowerkiem na 30km wycieczkę do Zawoi :)
    Pozdrawiam
    Gosia

    OdpowiedzUsuń