Jestesmy w Bosni i Hercegowinie. Kraj ten zapamietamy przede wszystkim jako suchy i niemilosiernie goracy. Od 2 dni mamy 38 stopni, oczywiscie w cieniu. Organizm toleruje taka temperature, ale jej nie akceptuje. Innymi slowy da rade jechac, ale nalezy co rusz sie schladzac albo w rzece, ktorych tu niewiele albo przy pomocy zimnych plynnow. No i obowiazkowo kola, ktora w naszych umyslach urasta do rangi jakiegos bozka. Zastanawiamy sie nawet, by oddac hold, czy nie wstawic koli do jednej z tutejszych kapliczek...
Nasz odcinek do Mostaru szedl przez teren krajobrazem przypominajacy prerie: pusto, sucho, roslinosc kolczasta, skaly i male wzniesienia i te koniki polne wielkie jak sliwki. Nawet zjazdy w tych warunkach przestaly pelnic swoja zbawienna schladzajaca funkcje. Jadac w dol uderzaly nas gorace fale powietrza, tak jakby ktos wlaczyl ogromna suszarke.
Na szczescie udalo nam sie znalezc dobra miejscowke na nocleg. Byl to swiezo wybudowany punkt z woda, trawnikiem, lawkami i stolem. Zostalismy tam na noc, choc z lokalnego punktu widzenia musialo byc to dziwne, bo obok stala jakas kapliczka:)
Pekniecie na mojej obreczy rosnie, wiec postanowilem je zakleic tasma izolacyjna. Nie po to by osiagnac jakas techniczna poprawe, ale zwyczajnie by nie widziec i tym samym nie przejmowac sie nieuchronnym jej koncem. Najwazniejsze by dojechac na polnoc Chorwacji, a tam braciszek przywiezie zapasowe kolo.
Nasz odcinek do Mostaru szedl przez teren krajobrazem przypominajacy prerie: pusto, sucho, roslinosc kolczasta, skaly i male wzniesienia i te koniki polne wielkie jak sliwki. Nawet zjazdy w tych warunkach przestaly pelnic swoja zbawienna schladzajaca funkcje. Jadac w dol uderzaly nas gorace fale powietrza, tak jakby ktos wlaczyl ogromna suszarke.
Na szczescie udalo nam sie znalezc dobra miejscowke na nocleg. Byl to swiezo wybudowany punkt z woda, trawnikiem, lawkami i stolem. Zostalismy tam na noc, choc z lokalnego punktu widzenia musialo byc to dziwne, bo obok stala jakas kapliczka:)
Pekniecie na mojej obreczy rosnie, wiec postanowilem je zakleic tasma izolacyjna. Nie po to by osiagnac jakas techniczna poprawe, ale zwyczajnie by nie widziec i tym samym nie przejmowac sie nieuchronnym jej koncem. Najwazniejsze by dojechac na polnoc Chorwacji, a tam braciszek przywiezie zapasowe kolo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz