Z jazda na Nordkapp jest jak ze zdobywaniem gory. Musisz byc zdyscyplinowany i dzialac metodycznie. Michael, bedac juz niezle zmeczonym, chcial rozlozyc ostatnie 230 km na 3 dni. Dzieki jednak ostrej jak brzytwa logice i kiepskiej pogodzie na szczescie mu to wyperswadowalem.
Pierwszy dzien poszedl gladko. 100 km. Drugi jednak nabral nieco dramaturgii, jak to zreszta z reguly na tym odcinku bywa. Po pierwsze pogoda: deszcz, wiatr z przodu. Po drugie tunele i przewyzszenia o lacznej wysokosci 1500 metrow. Szlo wiec opornie, ale sie w koncu udalo. Stan calkowity licznika do Nordkappu 2690 km.
Jedyny pozytywny akcent to przepiekny film, ktory mozna zobaczyc w tym wypasionym centrum. Z Michaelem poszlismy na seans oczywiscie z piwkiem, by uczcic nasz sukces. I bylo naprawde przyjemnie.
No to graty :)
OdpowiedzUsuńCo do wprowadzenia opłaty dla rowerzystów - pewnie za dużo luda wyjmowało przed bramką rowery z camperów :P
Ja nie płaciłam za wstęp, ale też i filmu nie widziałam :/
75 zl za film jednak to za drogo, tym bardziej, ze tam nie ma nic wzamian. Za wszystko trzeba placic. Zeby jeszcze byl jakis kemping z prawdziwego zdarzenia, a tu nic, bieda! Aha jest globusik, ale ten mozna sobie sfotografowac z rana jak ja to zrobilem, kiedy jeszcze nikogo nie bylo na bramce.
OdpowiedzUsuńA chociaż kibelek jakiś postawili? Bo w 2009 były problemy w tym temacie :)
OdpowiedzUsuń