Rower caly! Ja troche zmeczony, bo choc lot przespalem to stres zrobil swoje. Spotkalem dwoch rodakow, tez z rowerami. Oznajmili mi, ze za swoje rowery nie zaplacili. Wystarczylo sie poklocic. Poczulem sie jeszcze bardziej zmeczony.
Po 1-2 godzinach wyjechalem z lotniska. Bylo chlodno i pochmurno. Na dzien dobry przywitaly mnie psy i zmusily do szybszej jazdy. Plan byl nastepujacy. Pojechac do Tbilisi, kupic gaz do kuchenki, a potem ruszyc w kierunku Armenii.
Stolica Gruzji to komunikacyjna porazka, nie tylko dla rowerzystow, ale przede wszystkim dla zmotoryzowanych. O (nie)kulturze uzywania klaksonow mozna by pisac elaboraty. Ja ogranicze sie do krotkiej uwagi, ze klakson w Gruzji przestal pelnic funkcje sygnalu ostrzegawczego i stal sie zwyczajnie katalizatorem emocji, ktore maja nieco nadpobudliwa nature.
Do sklepu w koncu trafilem. Gaz kupilem, tak wiec misja udana. Na szczescie, bo bez gazu nie byloby gotowania, a bez gotowania jedzenia, a bez jedzenia...:)
Wyjazd z Tbilisi nieco traumatyczny. Musialem jechac czteropasmowa droga, z rondami bez swiatel. No, ale sie w koncu udalo i po jakims czasie dotarlem do granicy z Armenia.
Dystans nieznany, bo zepsul mi sie licznik.
Nocleg spedzilem w naprawde fantastycznym miejscu, zasloniety drzewami, tuz nad rzeka.
Po 1-2 godzinach wyjechalem z lotniska. Bylo chlodno i pochmurno. Na dzien dobry przywitaly mnie psy i zmusily do szybszej jazdy. Plan byl nastepujacy. Pojechac do Tbilisi, kupic gaz do kuchenki, a potem ruszyc w kierunku Armenii.
Stolica Gruzji to komunikacyjna porazka, nie tylko dla rowerzystow, ale przede wszystkim dla zmotoryzowanych. O (nie)kulturze uzywania klaksonow mozna by pisac elaboraty. Ja ogranicze sie do krotkiej uwagi, ze klakson w Gruzji przestal pelnic funkcje sygnalu ostrzegawczego i stal sie zwyczajnie katalizatorem emocji, ktore maja nieco nadpobudliwa nature.
Do sklepu w koncu trafilem. Gaz kupilem, tak wiec misja udana. Na szczescie, bo bez gazu nie byloby gotowania, a bez gotowania jedzenia, a bez jedzenia...:)
Wyjazd z Tbilisi nieco traumatyczny. Musialem jechac czteropasmowa droga, z rondami bez swiatel. No, ale sie w koncu udalo i po jakims czasie dotarlem do granicy z Armenia.
Dystans nieznany, bo zepsul mi sie licznik.
Nocleg spedzilem w naprawde fantastycznym miejscu, zasloniety drzewami, tuz nad rzeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz