Winterson

"There are times when it will go so wrong that
you will barely be alive, and times when you realise that
being barely alive, on your own terms, is better than
living a bloated half-life on someone else`s terms
"

Jeanette Winterson

niedziela, 27 maja 2012

Tbilisi, gaz i klaksony

Rower caly! Ja troche zmeczony, bo choc lot przespalem to stres zrobil swoje. Spotkalem dwoch rodakow, tez z rowerami. Oznajmili mi, ze za swoje rowery nie zaplacili. Wystarczylo sie poklocic. Poczulem sie jeszcze bardziej zmeczony.
Po 1-2 godzinach wyjechalem z lotniska. Bylo chlodno i pochmurno. Na dzien dobry przywitaly mnie psy i zmusily do szybszej jazdy. Plan byl nastepujacy. Pojechac do Tbilisi, kupic gaz do kuchenki, a potem ruszyc w kierunku Armenii.
Stolica Gruzji to komunikacyjna porazka, nie tylko dla rowerzystow, ale przede wszystkim dla zmotoryzowanych. O (nie)kulturze uzywania klaksonow mozna by pisac elaboraty. Ja ogranicze sie do krotkiej uwagi, ze klakson w Gruzji przestal pelnic funkcje sygnalu ostrzegawczego i stal sie zwyczajnie katalizatorem emocji, ktore maja nieco nadpobudliwa nature.
Do sklepu w koncu trafilem. Gaz kupilem, tak wiec misja udana. Na szczescie, bo bez gazu nie byloby gotowania, a bez gotowania jedzenia, a bez jedzenia...:)
Wyjazd z Tbilisi nieco traumatyczny. Musialem jechac czteropasmowa droga, z rondami bez swiatel. No, ale sie w koncu udalo i po jakims czasie dotarlem do granicy z Armenia.
Dystans nieznany, bo zepsul mi sie licznik.
Nocleg spedzilem w naprawde fantastycznym miejscu, zasloniety drzewami, tuz nad rzeka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz