Zreszta gory rosna w oczach. Najpierw przelecz okolo 2000 metrow, a potem dlugi zjazd i wyladowalem w jednej z najwiekszych atrakcji Armenii, czyli monastyru Norawank. Jest on umieszczony na szczycie gory, wiec musialem sie tam najpierw wdrapac. 8 km ciezkiej wspinaczki. Bylo jednak warto, bo sama droga jest przepiekna. Prowadzi jakby kanionem, a z boku plynie rzeczka. No gorze fotki, gratulacje (od wycieczki z Wloch) i znowu fotki, a potem zjazd.
Podczas zjazdu zatrzymalem sie na chwile, bo zauwazylem, ze jakis facet trzyma weza. Po drodze widzialem kilka przejechanych, ale na zywo, jeszcze nie. Dlugi byl skubaniec, jak moja noga. Przy czym bal sie pewnie bardziej niz ja.
Poludunie Armenii wydaje sie bardziej rozwiniete niz polnoc, gdzie niektore wioski wygladaja jak obozy uchodzcow. Powstaje nawet jako taka infrastruktura turystyczna. Nie to, zebym skorzystal, po prostu odnotowuje jako ciekawostke:)
Szkoda tylko, ze za tym "postepem" nie idzie troska o srodowisko, a przede wszystkim o wszedobylskie smieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz