Im blizej Istanbulu, tym bardziej europejsko. Za symbol (negatywny) niech posluzy herbata. Ostatnio zostala mi podana w plastikowym kubeczku i zaparzona z torebki. Profanacja:) Po raz pıerwszy tez od Gruzji widzialem stojacy sedes, a nie, co jest standardem w Turcji, schowany uroczo w podlodze. Dzieci ınteresuja sie tez mniej moja osoba, co akurat odbieram pozytywnie. Strasznie irytowalo mnie to stadionowe wycie w formie wyciagnietego "heloooool". I te niezmienne pytania: "Whats your name" i "Where are you from"- dobre by zaczac rozmowe, a nie ja skonczyc. Pamietam jak w jednym miescie szukalem bankomatu, a za mna wıanuszek dzieciakow, pytajacych ciagle o to samo. Czasami przesadzaly i prosily o pieniadze. Wtedy wyciagalem reke i mowilem, ze przyjme kazda ilosc tureckiego lira!Ataturkowi jednak daleko do liberala. Sam byl wojskowym i rzadzil po wojskowemu. Jednakze czesc i respekt jakim jest darzony pozostaja niezmienne. Jego portret jest na co drugim banknocie i w wıelu miejscach publicznych oraz zwyklych barach i restauracjach. Moj znajomy, dunski backpacker, opowiadal jak kiedys na imprezie w Istanbule wspomnial o Ataturku i jego rozmowca na wpol pijany wyprostowal sie i w pozycji nieomal na bacznosc referowal peany na czesc wielkiego "Ojca Turkow".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz