Jest 25 czerwca, czyli mıja dokladnie miesiac odkad wyruszylem w ta podroz. Wedle moıch obliczen, wyjezdzajac z Turcji przekrocze dystans 4000 km.
Wyjazd z Istanbulu to byl koszmar. Ponad 50 km po drodze szybkiego ruchu. Pelna koncentracja i oczy dookola glowy. Najgorsze byly wjazdy na trase, bo wczesniej czy pozniej stawalem w kleszczach pomiedzy jednym a drugim pasem, co przy duzej predkosci jest zawsze niebezpieczne.W koncu jednak wyjechalem z metropolii i powoli zmierzalem do granicy. W sumie niewiele sie wydarzylo po drodze. Na jednym podjezdzie skorzystalem z pomocy ciezarowki, ktora specjalnie zwolnila i zaczekala na mnie az sie podczepie i tak podciagnela mnie z 5 km pod gore. Nastepnego dnia zatrzymalem sie na stacji benzynowej, gdzie od razu starszy pan zaproponowal mi herbate. Okazalo sie, ze byl wlascicielem stacji. Posiedzialem z nim chwile i poobserwowalem jego prace, bo bylo co. Siedzial w swym wygodnym fotelu jak ojciec chrzestny i skinieciem dloni albo wolajac biegajacych przy nim pracownikow wydawal polecenia. Prystykajac w palce co chwila dostarczali nam herbate badz wykonywali inne wazne zajecia jak przesuniecie kwiatka w doniczce, ktory chyba psul symetrie...Pan mnie polubil bo kupil mi popcorn i rogalika:)
Ponizej trasa drugiego etapu.
Dokładnie, miesiąc rowerowych potyczek już za Tobą. To kiedy możemy się Ciebie spodziewać spowrotem??
OdpowiedzUsuńJakos ze 3 tygodnie, zostalo niecale 2000 km...
OdpowiedzUsuń...niecale 2000 km?! hm mysle,ze cale zdecydowanie i doloz jeszcze z 500 km ;)
OdpowiedzUsuń