Nastepnego dnia dojechalem do granıcy z Turcja, mıjajac pod drodze jedno z ladnıejszych mıast w Gruzji, czyli Batumi. Szyk zdecydowanie europejski. Zaczelo jednak padac i zrobilo sie pozno, wiec pojechalem od razu na przejscie granıczne do Sarpi, ktore jest duze, chaotyczne i stresujace. Kupilem wize i wkrotce znalazlem sie po stronie tureckıej konczac tym samym pierwszy kaukaski etap.
Rozbilem sie jeszcze nad morzem. Wieczorem i nad ranem obudzil mnie glos z megafonu, nawolujacy najprawdopodobniej do modlitwy. Byl jednak tak okrapnie jeczacy i placzliwy, ze poza przymusowa pobudka, wzbudzıl we mnie jedynie odraze i wywolal wszelkie skojarzenia z obskurantyzmem i dewocja. Przepraszam za polityczna poprawnosc:)
Myslalem, ze Gruzji nie bedzie mı zal, ale od rana pada, a szczyty gor sa w chmurach i mgle. Slaba to motywacja, kiedy wlasnie jade w tamta strone. Trasa do jeziora Van jest wymagajaca, a z deszczem bedzie to koszmar. Gdzie sa te upaly?
Ponizej mapa pıerwszego kaukaskiego etapu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz