Zatrzymalismy sie w miejscowosci Borsa i po pewnych problemach jezykowych (angielski na niewiele sie zdaje) znaleźliśmy znakomite lokum: duzą wille, z obszernym salonem i kuchnia, a ze bylo juz po sezonie, caly dom mielismy dla siebie...
Zaczelo sie wiec niezle. Gory rowniez robily wrazenie i wszytsko byloby dobrze gdyby nie pogoda. Z dnia na dzien bylo coraz gorzej. Mgły przesłaniały szczyty, padał deszcz i robilo sie coraz zimniej.
Teren trudny. Szlaki słabo oznaczone i nierzadko trzeba było prowadzić rower, bo w pewnym momencie przejezdna droga zamienia sie w błotnisty szlak z olbrzymimi koleinami.
Jednego dnia wjezdzajac na szczyt pewnej przeleczy stracilismy calkowicie orientacje i musielismy sie przedzierac przez las, a potem strumyk, co nie jest zbyt przejemne z plecakiem i rowerem.
Poza tym zdarzały się zjazdy po blocie i kamieniach, co w moim wypadku skonczylo sie dwoma upadkami i rozerwaniem kurtki gore.
Bylo wiec dosc ekstremalnie, ale taka jazda tez ma swoj urok:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz